Za oknem skwar, więc na chłodniejsze wieczory proponuję dawkę solidnego podmuchu. Na szczęście to podmuch wiatru, a nie eksplozji bomby atomowej. Dziś post na temat najnowszego filmu Studia Ghibli - Kaze tachinu, czyli w polskim tłumaczeniu: Zrywa się wiatr.
Jest to "zfikcjonalizowana" biografia Jiro Horikoshiego (1903-1982) japońskiego inżyniera samolotów bojowych. Smutna wiadomość dla fanów Studia Ghibli, gdyż jest to ostatnie dzieło mistrza Hayao Miyazakiego, który przeszedł na emeryturę we wrześniu 2013 roku.
![]() |
Jiro Horikoshi - na żywo i animowany |
Film jest oparty na mandze Miyazakiego, która z kolei jest oparta na książce...
Mniej więcej idzie to tak:
1. Książka The Wind Has Risen Tatsuo Hori [1936-37] ->
2. Manga Kaze Tachinu Hayao Miyazaki [2009] ->
3. Film Kaze Tachinu Hayao Miyazaki [2013]
Akcja filmu rozpoczyna się od przedstawienia wczesnego dzieciństwa Horikoshiego i jego wielkiego marzenia. Dla zrównoważenia historyczności i suchych faktów Miyazaki podaje nam dość sporą dawkę surrealizmu objawiającego się przede wszystkim w scenach snów głównego bohatera. W jednym z nich mały Jiro spotyka swojego idola - włoskiego inżyniera Gianni Caproniego, który mówi mu, że zamiast latać, lepiej jest konstruować samoloty. Mały Jiro odnajduję swoją drogę ku marzeniom... .
![]() |
Gianni Caproni i jego wąsy - animowane i na żywo |
![]() |
Znaczek z Giannim Capronim - rysunek również pojawia się w filmie |
![]() |
Spotkanie małego chłopca ze swoim idolem |
Trzeba przyznać, że postać Jiro Horikoshiego jest dość mocno gloryfikowana. Został przedstawiony, jako chłopiec bardzo ambitny (książka po angielsku, a ja nie znam języka? nie szkodzi, mam słownik!), obrońca uciśnionych i dobry starszy brat. W dorosłym życiu jest przedstawiony, jako dobrze wychowany i pracowity młodzian, pełen zapału i pasji, a następnie jako czuły mąż chorej na gruźlicę żony - Naoko Satomi, dla której i tak właściwie nie miał za dużo czasu, bo był zbyt zajęty konstruowaniem samolotów bojowych... . Wprowadza to jednak pewien banalny element współczucia wobec głównej postaci, której życie zapewne nie było usłane różami.
Zaczyna się robić nieciekawie, gdy Horikoshi wyrusza w delegację do Niemiec, aby podpatrzeć tamtejsze samoloty i bombowce. Uderzająca naiwność postaci i brak jakichkolwiek jak dla mnie związków myślowych, jak choćby: "Hmm... te samoloty, które konstruuję będą przecież służyć do zabijania ludzi...", nie uraczymy. Ponoć autentyczna postać sławnego inżyniera również była przeciwko wojnie. Mimo wszystko, ja i tak nie mogę pojąć, jak można być przeciwko wojnie, a jednocześnie konstruować maszyny mające na celu sianie śmierci i zniszczenia... . Dlatego spodziewałam się po tym filmie czegoś więcej. Nawet Angelina Jolie na konferencji prasowej na Berlinalach, w związku ze swoim filmem Kraina krwi i miodu powiedziała, że odczuwa pewien dyskomfort, gdy ogląda filmy na temat wojny nie odczuwając pewnej trudności w odbiorze spowodowanej przedstawianiem jej realiów. Ja właśnie taki dyskomfort odczuwałam oglądając najnowszy film Ghibli. Powiecie z pewnością: przecież to film dla dzieci, nie ma co pokazywać drastycznych scen i okrucieństw wojny. Ale przecież jest też Grobowiec świetlików - również dla dzieci, a który wstrząsa horrorem wojny dogłębnie, więc da się? Da się.
Jak dla mnie Zrywa się wiatr nie jest filmem pomyślanym dla młodego odbiorcy, a raczej nieudaną próbą rozrachunku, wyznaniem, które wciąż zabarwione jest unikaniem odpowiedzialności i prawdy. Zdaje się, że Japonia wciąż ma dość spory problem z historyczną autorefleksją. Osobiście przez cały film spodziewałam się właśnie takiego rachunku sumienia. Nieustanne napięcie spowodowane tematyką wojenną, w której to Japonia była agresorem nie znika, nie ma tu oczyszczenia, pozostaje jedynie zawód. Jedyne zdanie, które staje się pewnym wyznaniem pada jednak z ust cudzoziemca: "[Japonia to] dobre miejsce, aby zapomnieć o nieprzyjemnościach. Zaatakowali Chiny - zapomnieli. Podporządkowali sobie Mandżurię - zapomnieli. Wyszli z Ligii Narodów - zapomnieli. Uczynili świat swoim wrogiem i zapomnieli. Japonia wyleci w powietrze, podobnie jak Niemcy."
Ów cudzoziemiec jawi się jako prorok przewidujący nadchodzące wydarzenia - Nagasaki i Hiroshimę. A nasz bohater? Cóż... zdziwiony tymi słowami raczył zapytać "To Niemcy wywołają kolejną wojnę?", tak jakby po oględzinach ich bombowców takie refleksje nie nasuwały się same. Naiwność, naiwność i jeszcze raz naiwność... . Wybitnie mnie to drażniło.
Przez całość filmu Japonia jest nieustannie zestawiana z Niemcami: japońskie samoloty i papierosy są gorsze od niemieckich - Japonia wpatrzona w Niemcy jak w obrazek. I nie mogę pozbyć się ze swojej głowy widoku widowni pełnej "dziadków", którzy dla własnej uciechy ukazują światu swoje wybielone wspomnienia. Kto ma tak starych dziadków ten może zrozumie o co mi chodzi i zobaczy podobieństwa w narracji tego filmu, do ich opowiadań. Choć z drugiej strony, może to film o dramacie człowieka, którego marzenia niszczy wojna? Ale czyż nie byłoby to zbyt banalne?
Ciekawostki:![]() |
Naoko Satomi |
Zaczyna się robić nieciekawie, gdy Horikoshi wyrusza w delegację do Niemiec, aby podpatrzeć tamtejsze samoloty i bombowce. Uderzająca naiwność postaci i brak jakichkolwiek jak dla mnie związków myślowych, jak choćby: "Hmm... te samoloty, które konstruuję będą przecież służyć do zabijania ludzi...", nie uraczymy. Ponoć autentyczna postać sławnego inżyniera również była przeciwko wojnie. Mimo wszystko, ja i tak nie mogę pojąć, jak można być przeciwko wojnie, a jednocześnie konstruować maszyny mające na celu sianie śmierci i zniszczenia... . Dlatego spodziewałam się po tym filmie czegoś więcej. Nawet Angelina Jolie na konferencji prasowej na Berlinalach, w związku ze swoim filmem Kraina krwi i miodu powiedziała, że odczuwa pewien dyskomfort, gdy ogląda filmy na temat wojny nie odczuwając pewnej trudności w odbiorze spowodowanej przedstawianiem jej realiów. Ja właśnie taki dyskomfort odczuwałam oglądając najnowszy film Ghibli. Powiecie z pewnością: przecież to film dla dzieci, nie ma co pokazywać drastycznych scen i okrucieństw wojny. Ale przecież jest też Grobowiec świetlików - również dla dzieci, a który wstrząsa horrorem wojny dogłębnie, więc da się? Da się.
![]() |
Wziuuuuu! |
Jak dla mnie Zrywa się wiatr nie jest filmem pomyślanym dla młodego odbiorcy, a raczej nieudaną próbą rozrachunku, wyznaniem, które wciąż zabarwione jest unikaniem odpowiedzialności i prawdy. Zdaje się, że Japonia wciąż ma dość spory problem z historyczną autorefleksją. Osobiście przez cały film spodziewałam się właśnie takiego rachunku sumienia. Nieustanne napięcie spowodowane tematyką wojenną, w której to Japonia była agresorem nie znika, nie ma tu oczyszczenia, pozostaje jedynie zawód. Jedyne zdanie, które staje się pewnym wyznaniem pada jednak z ust cudzoziemca: "[Japonia to] dobre miejsce, aby zapomnieć o nieprzyjemnościach. Zaatakowali Chiny - zapomnieli. Podporządkowali sobie Mandżurię - zapomnieli. Wyszli z Ligii Narodów - zapomnieli. Uczynili świat swoim wrogiem i zapomnieli. Japonia wyleci w powietrze, podobnie jak Niemcy."
![]() |
Na trzy, czte-ry! |
Ów cudzoziemiec jawi się jako prorok przewidujący nadchodzące wydarzenia - Nagasaki i Hiroshimę. A nasz bohater? Cóż... zdziwiony tymi słowami raczył zapytać "To Niemcy wywołają kolejną wojnę?", tak jakby po oględzinach ich bombowców takie refleksje nie nasuwały się same. Naiwność, naiwność i jeszcze raz naiwność... . Wybitnie mnie to drażniło.
![]() |
Romantycznie pod przeciekającą parasolką |
Przez całość filmu Japonia jest nieustannie zestawiana z Niemcami: japońskie samoloty i papierosy są gorsze od niemieckich - Japonia wpatrzona w Niemcy jak w obrazek. I nie mogę pozbyć się ze swojej głowy widoku widowni pełnej "dziadków", którzy dla własnej uciechy ukazują światu swoje wybielone wspomnienia. Kto ma tak starych dziadków ten może zrozumie o co mi chodzi i zobaczy podobieństwa w narracji tego filmu, do ich opowiadań. Choć z drugiej strony, może to film o dramacie człowieka, którego marzenia niszczy wojna? Ale czyż nie byłoby to zbyt banalne?
1. W roku 2013 "Kaze tachinu" był najbardziej kasowym filmem w Japonii
2. Prawdopodobnie jest to ostatni film Hayao Miyazakiego
3. Jiro Horikoshi jest konstruktorem myśliwca Mitsubishi Zero, które w 1941 zaatakowały Pearl Harbour
4. Jiro Horikoshi i Ganni Caproni spotkali się raz w Niemczech. Była to jednak przelotna znajomość.
5. Firma Mitsubishi częściowo finansowała film
Hej, możesz zajrzeć na google handouts? Wysłałem Ci krótką wiadomość :)
OdpowiedzUsuń