poniedziałek, 17 listopada 2014

"Jak ojciec i syn", to coś więcej niż rzewna historia dwóch rodzin...

Film "Jak ojciec i syn" (reż. Hirokazu Koreda) miałam przyjemność widzieć w kinie studyjnym już parę miesięcy temu. Wreszcie nadszedł czas, aby podzielić się paroma przemyśleniami na temat tego obrazu. Zapraszam.



W filmie przedstawione są dwa, skrajnie różne modele rodzin. Pierwsza - żyjąca w uporządkowaniu i dostatku, kładąca nacisk przede wszystkich na pracę, ambicję i sukces, planująca własny rozwój. Druga - prowadząca skromne i trochę niechlujne życie, lecz pełne spontanicznej radości, mieszkająca na obrzeżach miasta, prowadząc obdarty sklepik z narzędziami. Ich losy spotykają się za sprawą feralnej pomyłki sprzed sześciu lat, kiedy to w szpitalu zamieniono ich synów. Świadomość tej szokującej prawdy bardzo powoli dojrzewa w bohaterach, którzy, jak można się łatwo domyśleć, miotają się w swoich uczuciach. 







Koreda nie wystawia w tym filmie jednoznacznej diagnozy - taki model rodziny jest fajny, a taki nie. Nie wciska nam tandety i prawdy objawionej na temat ojcostwa. Spokojny i wyważony rytm film ukazuje nam wielowymiarowość przedstawionego problemu, na który wszak nie ma dobrego rozwiązania. Jest to obraz uniwersalny, dotykający przede wszystkim relacji ojciec - syn, który nie tylko w kulturze japońskiej, ale również i polskiej jest nadal tematem marginalnym i kiepsko uświadomionym w społeczeństwie. Można pokusić się o stwierdzenie, że w wielu rodzinach (japońskich i polskich) jako takie ojcostwo w ogóle nie istnieje, a postać ojca sprowadza się jedynie do funkcji "utrzymywania rodziny" oraz odświętnego "grożenia pasem" w cięższych przypadkach nieposłuszeństwa. Jeżeli zaś chodzi o aspekt więzi emocjonalnej, wychowawczej czy najzwyczajniej - rodzicielkiej, jest spychany na barki matek, jako naturalna kolej rzeczy i oczywista oczywistość. Ojcostwo to uniwersalny temat tego filmu. 





Dotykanym tu problemem, który tkwi głęboko w korzeniach japońskiej kultury, jest problem więzów krwi. Według konfucjanizmu to właśnie struktura "tradycyjnej rodziny" jest podstawą niebiańskiego porządku. Oczywiście nacisk w tej strukturze kładziony jest na hierarchiczność - głowę rodu oraz podlegających mu, lojalnych potomków. Dodatkowo w Japonii od tysiącleci panuje kult przodków, który bazuje na owych więzach krwi. To, kto był Twoim ojcem, dziadem i pradziadem ma kluczowe znaczenie do dziś, i może nawet zaważyć na Twojej przyszłości, jak choćby karierze zawodowej. Ołtarzyki dla zmarłych dziadków, ofiarowywanie im pokarmu czy wspominanie imion podczas religijnych rytuałów przypieczętowują wpojone od tysiącleci myślenie o "duchach przodków", jako sile równej boskiej, posiadającej nie skończony autorytet i wymierzający sąd nad potomkami. Nic więc dziwnego, że kwestia pokrewieństwa, więzów krwi i pochodzenia jest w tym społeczeństwa niebywale ważna. Dlatego film "Jak ojciec i syn" jest czymś więcej niż rzewną historyjką o dwóch rodzinach. Jest to obraz podważający dotychczasowe kulturowo-społeczne postrzeganie rodziny. Jednym słowem - japoński światopogląd został srogo zachwiany. Nagle okazuje się, że może więzy krwi nie są kluczowe, a rodzina powinna przede wszystkim opierać się na miłości i przywiązaniu, a nie osądach i patriarchalnej strukturze lojalności i posłuszeństwa. Zarówno ojcostwo, jak i macierzyństwo to coś więcej niż tylko biologia i genetyka. Brzmi to może jak banał, ale oglądając "Jak ojciec i syn" Hirokazu Koreedy szybko przekonacie się, że to wszystko wcale nie jest takie proste i banalne na jakie wygląda. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz